środa, 28 grudnia 2011
niedziela, 18 grudnia 2011
Małe rozmyślania
Czasami zastanawiam się dlaczego ludzie wchodzą innym w 4
litery. Tracąc przy tym swój charakter i resztki godności siebie. Rozśmieszają
mnie sytuacje, gdy kobiety wręcz jedzą z ręki facetowi, są na każde jego
skinienie, podłożą mu się jak na tacy. Dziewczyny trochę niezależności! Poza
tym, słowo „nie” jest niezłym wabikiem, bo skoro każda poprzednia wyrażała
zgodę, a Ty jedna idziesz pod prąd to stanowisz wyzwanie. Ale chyba najważniejsze to żyć w zgodzie z samym sobą i swoimi
zasadami. „Modliszki” były i zawsze będą na tym świecie. Swoją drogą, bez nich
byłoby nudno, nie byłoby takiej konkurencji, gra nie byłaby już pociągająca, a odrobina rywalizacji każdemu się przyda. W końcu nic tak nie poprawia humoru jak wygrana :) a raczej droga do
wygranej, bo najbardziej interesujące jest gonienie króliczka…
poniedziałek, 12 grudnia 2011
Życie jest teatrem, aktorami ludzie
Budzisz się, wstajesz, to samo każdego dnia. Ubierasz się w
dobry humor, sprawdzasz w lustrze czy dobrze leży, czy do ciebie pasuje. Często
nie masz ochoty na ten strój. „Nie ta okazja, nie ten dzień” – myślisz. Przystrajasz
się ciepłym uśmiechem, przecież trzeba trochę rozgrzać te zakute w lód emocje.
Jeszcze szczypta pewności siebie, optymizmu i możesz wyjść z domu. To taka gra.
Życie jest jedną, wielką, nieustającą grą. Każdego dnia odgrywamy coś innego.
Czasami zajmujemy miejsce na widowni, przyglądamy się naszemu życiu z boku,
interpretujemy co autor życiowego przedstawienia miał na myśli. I dochodzimy do
wniosku, że nie rozumiemy nic. Dlaczego bohater postępuje tak, a nie inaczej,
czy on nie widzi, że to co robi jest bez sensu? Mamy ochotę wyjść , nie oglądać
więcej tej porażki. Ale chwila… przecież nie możemy, to nasze życie oglądane z
innej pozycji. Pomyśl, że życie to
teatr, a ludzie siedzący na widowni to osoby, które spotkałeś i spotkasz w
swoim życiu. Co chcesz im przekazać? Co
mają zapamiętać? Może warto wejść na tę scenę, odważnie spojrzeć na wszystkich
krytyków siedzących w pierwszym rzędzie, udowodnić coś niedowiarkom siedzącym w
drugim i pokazać swoją wartość tym wszystkim, którzy patrzą na nas z
pozostałych rzędów. Ale przede wszystkim trzeba spojrzeć na tego kto jest na
pierwszym planie…na samego siebie. To przedstawienie jest dla ciebie, przez
ciebie i o tobie. Zagraj je najlepiej jak potrafisz. Pozostaw po sobie pewną
refleksję i zrób wszystko, żeby pod koniec przedstawienia jakim jest życie
dostać owacje na stojąco.
sobota, 10 grudnia 2011
czwartek, 8 grudnia 2011
Uczuciowy debet
Na pewno wiesz jak to jest stracić serce. Angażujesz się w
coś bardzo mocno, oddychasz tym, aż pewnego dnia zdajesz sobie sprawę, że nie
masz już nic. I nie mówię tutaj o relacjach damsko męskich, ale o wszystkich
życiowych sytuacjach, w które wkładamy serce.
Jestem na uczuciowym debecie. Takim prywatnym i zawodowym.
Wiem czym jest pracoholizm, siedzenie w biurze do wieczora, powroty do domu
taksówkami, bo komunikacja miejska skończyła już swoje godziny pracy. Moje
godziny pracy były bardzo długie. Ciągłe wyjazdy, zebrania, mnóstwo stresu. Ale
przy okazji też sporo satysfakcji. Patrząc wstecz wiem, że dostałam od losu
prezent. Możliwość niesamowitego rozwoju, nowe doświadczenia i start w przyszłość.
Ale widzę też, że nie umiałam się tym wszystkim cieszyć. Owszem żyłam pracą,
często zaniedbując rodzinę, znajomych i chyba też samą siebie i swoje potrzeby,
ale czy tak naprawdę miałam z tego satysfakcję? Zresztą o historii tej firmy,
która zamyka swą działalność, napiszę innym razem, albo nawet nie tutaj,
ponieważ jest to historia na osobnego bloga, może i książkę. Myślę, że takich
jaj, prezesów i sposobów prowadzenia firmy jakie były tutaj nie ma nigdzie
indziej ;) Na szczęście bardzo mocno wierzę w obieg energii w przyrodzie. Dobro
za dobro, zło za zło. I tym którzy byli nieuczciwi, oszukiwali i robili mnóstwo
negatywnych rzeczy los prędzej czy później odda z nawiązką.
Było o debecie. Bardzo lubię mieć serce i głowę pełne
pozytywnych emocji i wibracji. Korzystając z (mam nadzieję chwilowego) postoju
w moim życiu zbieram siły na założenie własnej firmy. Od wielu miesięcy planuję
każdy krok i z każdym następnym wiem ile pracy i nauki przede mną. Ale przede wszystkim wiem, ile satysfakcji da mi
realizowanie własnych marzeń. Nie ważne ile razy mnie jeszcze coś kopnie w
dupę, ważne ile razy ja po tym kopniaku podskoczę do góry i będę dalej iść do
przodu. Wkrótce napiszę o jaki projekt dokładnie chodzi, ba nawet go tutaj
przedstawię, gdy wszystko będzie już gotowe. Myślę, że będzie to bardzo innowacyjne
i jeszcze niepopularne rozwiązanie. Już
czuję ten dreszcz podniecenia….
Pozdrawiam
wtorek, 6 grudnia 2011
Hormon szczęścia na powitanie
Początki zawsze są najtrudniejsze, ale zarazem niosą ze sobą
pewną ekscytację, nigdy nie wiemy co nas czeka za następnym zakrętem. Blog miał
mieć zupełnie inną nazwę, która już od dłuższego czasu chodziła mi po głowie, niestety,
albo i „stety” przyjaciółka odradziła mi ją. Bo jak to przystało na moje zwariowane pomysły
- nazwa była lekko perwersyjna.
Podpowiem - poszukaj innego słowa, które
rymuje się z wyrazem „endorfiny”…i jak masz je już? ;). Zresztą
codziennie od wielu miesięcy, albo i lat słyszę: pisz, pisz, chcę Cię przeczytać
… no to poczytasz ;)
Póki co, nie będę ujawniać tego kim jestem, co robię, gdzie
mieszkam, jaka jestem. Zresztą pisząc to dostrzegam chwilowość i
nieprzewidywalność tego wszystkiego. Bo to kim jestem i jaka jestem zmienia się
w zależności od moich doświadczeń, ludzi których poznaję i którzy dostarczają
mi niesamowitą wiedzę na temat życia. Wiem, że jestem kimś innym niż rok temu,
kimś lepszym, z nieporównywalną samoświadomością własnej wartości. I zapewne za
rok będę jeszcze bogatsza w emocje, uczucia i doświadczenia. Poza tym jaka
jestem będzie można wyczytać z tego bloga. Na pewno będzie różnorodnie, czasem
wesoło, czasem smutno, niekiedy seksownie i kontrowersyjnie, a innym razem
bardzo refleksyjnie.
Pisałam o początkach. Ten blog to pewnym sensie mój początek.
Wszystko zaczynam od nowa. Jak zapewne miliony ludzi na całym świecie. Coś
kończy się jednego dnia, by następnego mogło wydarzyć się coś nowego. Ja jestem
w przededniu tej chwili. Wiele rzeczy się zakończyło, albo ma w tej chwili swój
koniec i wiem, czuję to, że już wkrótce wydarzy się coś pozytywnego, świeżego,
co wyzwoli we mnie niesamowitą energię i ponownie będę czuła obieg adrenaliny w
moim ciele…a jak adrenalina to i ENDORFINY !
Subskrybuj:
Posty (Atom)